domenica 30 marzo 2014

Tricittà (Gdańsk/Sopot/Gynia) e le dune / Trójmiasto i wydmy

Polska wersja językowa znajduje się w dolnej części wpisu

L'altra settimana ci siamo fatti un weekend a visitare la regione di Gdańsk. Gdańsk-Sopot e Gdynia si chiamano la tricittà perché sono tre città così vicine tra loro che si passa dall'una all'altra senza accorgesene. Gdańsk come la maggior parte della Polonia ha una storia dura: è passata di mano tra i polacchi e i tedeschi nel corso della storia così tante volte che è difficile dire chi era arrivato prima :)


Poi durante la seconda guerra mondiale, il centro della città è stato quasi completamente distrutto. Tuttavia se non avessimo visto le foto della distruzione dopo la guerra difficilmente ci saremmo resi conto che il centro è stato ricostruito completamente. Sembra infatti di girare per un classico centro medievale perfettamente preservato.


Gdańsk fa anche parte della storia polacca, perché qui c'era un grandissimo cantiere navale dove è nata Solidarność e dove Wałęsa si è fatto le ossa.
Oltre all'aspetto storico, un altra attrattiva di questa regione, e il motivo per cui d'estate è piena fino a scoppiare è il mare! Il mare mi mancava tantissimo e passeggiare sulla spiaggia mi ha fatto tornare in mente l'Italia. Bellissimo!

Poi a un'oretta da Gdańsk ci sta Łeba e il parco nazionale Śłowiński. Questo parco è famoso per le sue dune.... con una passeggiata di un'oretta da Łeba, si arriva a questa distesa di dune semoventi. Se non ci fosse il mare a due metri sembrerebbe di stare nel Sahara! Sarà per questo che il generale tedesco Rommel ha scelto questo posto per preparsi alla guerra in Africa. 


Oggi è un paeseggio spettacolare e la cosa più bella è che dopo essere stato nel deserto puoi tornare a piedi lungo la spiaggia e magari (non adesso) farti un bel bagno :)


Gdańsk - Sopot - Łeba
Już dawno żadne miejsce nie wzbudziło we mnie tyle radości. Nad polskim morzem ostatni raz byłam jako nastoletnia dziewczyna i pamiętałam jedynie budki z goframi i watą cukrową, a Gdańsk kojarzył mi się z fontanną Neptuna. Tym razem nie było budek, Neptun tylko co jakiś czas pojawiał się na horyzoncie, a w Gdańsku zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Przemierzałam wszystkie uliczki z uśmiechem od ucha do ucha zachwycając się pięknymi kamienicami i myśląc jak wspaniale byłoby móc mieszkać w jednej z nich.


Zapomniałam jak wspaniale jest nie widząc morza czuć jego bliskość dzięki odgłosom mew w środku miasta.

W dzielnicy stoczniowej poczułam się jakby czas się zatrzymał w miejscu - fascynujący jest obraz budynków z czerwonej cegły i unoszących się nad nimi stoczniowymi żurawiami. 


Przed zachodem słońca ustawał wiatr, a niebo i morze przybierały jasnoróżowy kolor - przecudne szerokie plaże sprawiają, że chce się nimi iść aż po sam horyzont.


Oczywiście każda nasza podróż musi zawierać element kulinarny - cudowanie jest mieć świeżą rybę na wyciągnięcie ręki. Urzekła nas przytulna restauracja Targ Rybny, gdzie nie tylko serwują pyszne dania rybne ale podają również wyśmienite wino. Jak tylko obraliśmy Gdańsk jako cel naszej podróży, wiedziałam że muszę odwiedzić Retro Cafe - kawiarnię założoną przez bloggerkę. Serwują tu pyszną kawę i obłędne ciasta.


Nasz weekend zakończyliśmy wycieczką do Łeby. Niesamowite jest mieć wydmy na wyłączność - niekończące się pagórki z piasku ciągnące się po sam horyzont i ani żywej duszy! Wracając wzdłuż morza cały czas obracała się za siebie, nie mogąc uwierzyć że cała plaża jest na naszą wyłączność.


Wniosek z tej wycieczki jest jeden - cudze chwalimy, swego nie znamy :)

5 commenti: